LeGoLaS |
Wysłany: Wto 15:50, 26 Gru 2006 Temat postu: ANKA ŚWIĄTCZAK O MANDARYNIE |
|
Anna Wiśniewska o Mandarynie:
Dziś kiedy patrzę na naszą miesięczną córeczkę, która słodko
śpi, kiedy obserwuje Michała pełnego nowych pomysłów, zainspirowanego i szczęśliwego już nie chcę przekonywac
nikogo do prawdy o nas. Wszystkich, którzy mają oczy i rozum odsyłam do wywiadów, których pani M. udzieliła w ciągu ostatnich kilku miesięcy. To w zupełności wystarczy
do tego by odkryć, że ona sama nie wie kiedy i dlaczego rozpadł się jej związek... nie zamierzam wypowiadać
się na ten temat. Mnie boli fakt, że w całym moim, prawie trzydziestoletnim życiu, nikt mnie tak nie zranił
jak ona. Gdybym była „upadłą kobietą czychającą na żonatych facetów” na pewno nie czekałabym czterech
lat jakie minęły odkąd zasiliłam szeregi zespołu Ich Troje. Nawet w najmniejszym stopniu nie jestem odpowiedzialna na rozpad jej małżeństwa! Tymczasem jestem normalną, myślącą kobietą, która stała się świadkiem dramatu...nie jedynym zresztą, który miał okazje oglądać pusty dom w Magdalence....(strasznie pojemna okazała się ta jedyna walizka ) M. zarzucała mi przeróżne rzeczy. Począwszy od tego, że chodzę w jej ubraniach?!? Skończywszy na tym, że rozbiłam jej rodzinę. To po prostu podłość. Wtórowały jej w tym kolorowe pisma, gazety-jednodniówki, TVN ....i o ile rozumiem zaangażowanie „mediów”, które w nosie mają rzetelność informacji (no ale może to cecha czasów w jakich przyszło nam żyć..news jest najważniejszy!), o tyle nie
jestem w stanie wybaczyć dziewczynie, podobno wrażliwej i tak bardzo zatroskanej mamy, kłamstw i obelg pod adresem moim i mojej rodziny.
Tego lata zagraliśmy dużą trasę. Uwierzcie, że nie było łatwo wychodzic przed 15-to tysięczny tłum po wydrukowaniu kolejnego wywiadu M. o tym jak zrujnowałam jej życie i zniszczyłam rodzinę. Po każdym koncercie spotykaliśmy się z fanami i antyfanami, mogliście pytać i komentować do woli..dziękuje wam za te
spotkania..tylko Ci , którzy mieli okazje wtedy być z nami wiedza o czym mówię
Myślę sobie, co siejesz to i zbierasz, dlatego dziękuję Bogu najwyższemu za to, że nasza córeczka urodziła się zdrowa i śliczna. Wiem, że wychowamy ją na dziewczynką, która będzie kochała swoje rodzeństwo i swój dom. I jeszcze jedno...mogłabym być bardziej dosłowna, mogłabym być niegrzeczna i użyć dosadnych słów...
ale nauczyłam się chyba ważnej rzeczy w ciągu ostatniego roku. Jedyna rzecz o jaką warto walczyć to
własny dom i rodzina, honor się ma albo nie, a kocha się nie „za” ale „pomimo”.
Ania Wiśniewska |
|